Strona Główna
Programy
Tuning
Zabezpieczenia
Konserwacja
Tajemnice Windows
 Aktualizacja bazy danych z dnia 17 Luty 2007

Mody: WC w PSU

Wstęp

Składając swój drugi zestaw chłodzenia wodnego przejrzałem kilka ciekawych stron i artykułów poświęconych temu zagadnieniu. W wielu z nich wspominano na temat zasilaczy (PSU) chłodzonych wodą. Postanowiłem coś takiego kupić i cieszyć się absolutną ciszą swojego komputera. Jest tylko mały problem z tego typu urządzeniami. Dostępne w sprzedaży są z reguły niskiej jakości i mają małe średnice rurek wlotowych. Cena takich urządzeń w porównaniu do jakości również nie jest zadowalająca, więc nie pozostaje nic innego jak samemu skonstruować sobie takie cacko i właśnie w tym artykule przedstawię jak tego dokonać.

Uwaga!

Redakcja jak i autor nie bierze odpowiedzialności za straty wynikające z niewłaściwego wykonania przeróbek oraz za uszkodzenia ciała wynikające z niewłaściwego użycia narzędzi. Robisz to na własną odpowiedzialność! W zasilaczu komputerowym występuje napięcie 220V - uważaj!

Zaczynamy!

Do całej operacji będziemy potrzebowali zasilacz i kilka narzędzi, a dokładniej:

  • Zasilacz - w moim przypadku to jakiś Megabajt 350W (jeszcze gorsze od Codegena)
  • Obudowa od innego zasilacza bo oryginalna została troszkę pocięta przeze mnie
  • Stary spalony zasilacz - na części
  • Dobry i cichy wentylator 80 mm, ja zastosowałem Arctic Cooling TC Pro
  • Koszulki termokurczliwe
  • Zestaw śrubek, kabelków i innych pierdół
  • Zestaw narzędzi: śrubokręty, kombinerki, lutownica, cyna, miernik UM i inne

Czas zacząć operację na otwartym zasilaczu :-)

Oczywiście zasilacz odłączamy od prądu i wymontowujemy z komputera, albo w odwrotnej kolejności - jak kto woli :-P. Rozkręcamy obudowę i naszym oczom powinien ukazać się mniej więc taki widok (drobne różnice mogą występować w zależności od modelu i marki zasilacza):


Wnętrze mojego zasilacza (zaznaczam, że już po lekkich wcześniejszych przeróbkach).


Inne ujęcie.

Wymontowujemy wszystkie wnętrzności z zasilacza, trzeba niestety odlutować przewody od gniazda zasilania. Po tym zabiegu wyciągamy wszystko z obudowy.


Płytka drukowana zasilacza od strony ścieżek.

Następna czynność jaką musimy zrobić, to rozplanowanie co i jak będzie chłodzone. Elementy, które wytwarzają najwięcej ciepła i wymagają dobrego chłodzenia, to stabilizatory napięcia. W moim zasilaczu jest ich 6 szt. (łącznie z zestawem diod prostowniczych). Właśnie te elementy będą chłodzone wodą.
W sklepach internetowych można kupić gotowy blok do chłodzenia zasilacza wodą, jednak w chwili wykonywania tej modyfikacji koszt takiego cuda wahał się w okolicy 90 zł. + przesyłka. Nie jest to mała kwota. Jest jednak na to sposób - trzeba wykonać blok samemu.

Do wykonania bloku posłużył mi kawałek miedzi i kilka rurek miedzianych oraz 2 kolanka. Cała operacja polegała na połączeniu cyną 2 kostek miedzi o wymiarach 60x50x10mm w jedna całość, żeby uzyskać kostkę 60x50x20mm. Oczywiście jeśli ktoś dysponuje kawałkiem miedzi o większej grubości - nie będzie musiał ich lutować razem.


Z lewej bloczki miedziane pobielone cyną, a z prawej proces lutowania.


Gotowy zlutowany bloczek.

Dalsza produkcja polegała na przewierceniu 2 równoległych otworów i wlutowaniu w nie 2 rurek miedzianych. Zostały one połączone z jednej strony poprzez 2 kolanka. Niestety brak fotek z tego etapu produkcji. Gotowy bloczek będzie widać w dalszej części artykułu. Opis wykonania bloczka jest potraktowany pobieżnie, bo można coś takiego kupić, a zresztą po to macie szare komórki, żeby wymyślić coś samemu :-P.
Mając już blok możemy przystąpić do dalszej przeróbki zasilacza. Kolejny etap to dokładne spisanie rozmieszczenia elementów, które będzie trzeba wylutować. Chyba, że zapamiętasz wszystko jak było przedtem. Ja wykonałem notatki i spisałem sobie wszystko, jak powinno być - nigdy nie wiadomo co się stanie, a pamięć często szwankuje.


Notatki - bez nich zginiesz!

Ważną sprawą jest fakt, że niektóre elementy są odizolowane od radiatora poprzez silikonowe podkładki, a łebki śrub mają plastikowe podkładki. Jest to bardzo istotne, bo ewentualna pomyłka może skończyć się spaleniem zasilacza!
Kolejnym etapem będzie odkręcenie radiatorów od stabilizatorów. Trzeba to zrobić ostrożnie, ponieważ jest dość ciężko się do nich dostać. Radiatory są dodatkowo przylutowane do płytki, żeby całość była sztywna i dobrze się trzymała. Oczywiście trzeba je odlutować i wyjąć. Ważne, żeby zachować wszystkie plastikowe podkładki i silikonowe izolatory - będą potrzebne do dalszej przeróbki.


Usuwanie radiatorów.

Po usunięciu radiatorów trzeba wylutować wszystkie elementy, które później będziemy chłodzić. Trzeba bo zrobić bardzo delikatnie i nie nagrzewać ich zbyt długo lutownicą, bo mogą się spalić.


Wylutowane elementy.

W związku z tym, że stabilizatory będą przykręcone do bloku wodnego, trzeba w nich przedłużyć nóżki. Robimy to dolutowując dość grube izolowane przewody - ja wykorzystałem przewody ze starego zasilacza. Ważne, żeby te przewody nie były nazbyt grube, bo będzie problem, żeby je włożyć w otwory płytki drukowanej zasilacza.


Kolorowe (kredki) kabelki...


Końcówki przedłużone.

Ważne jest również, aby bardzo dokładnie przylutować przewody, bo wszelkie niedokładności mogą spowodować, że zasilacz nie będzie działał poprawnie. Kolejny etap, to zaizolowanie lutowanych miejsc. Tu z pomocą przyszła koszulka termokurczliwa.


Zabieg izolacji zakończony.

Następna czynność, to wlutowanie w odwrotnej kolejności przedłużonych końcówek stabilizatorów, tu z pomocą przyjdą notatki. Jeśli wszystko poszło dobrze, to wystarczy przykręcić blok i po sprawie. Ja postanowiłem sprawdzić czy zasilacz działa bez bloku i przykręciłem stare radiatory. Oczywiście koniecznie trzeba odizolować elementy od radiatorów tak jak było przed całym zabiegiem, w przeciwnym razie cała operacja zakończy się powstaniem obłoczku dymku i zwarciem w domowej instalacji :-P.
Po skręceniu wszystkiego i organoleptycznym sprawdzeniu czas na próbę. Do testowania zasilacza przyda nam się miernik elektroniczny.

Więc do dzieła - po podłączeniu przewodu zasilającego nic nie poszło z dymem, to już dobry znak ;). Czas uruchomić zasilacz - oczywiście dla niewtajemniczonych robi się to poprzez zwarcie zielonego i dowolnego czarnego przewodu we wtyczce ATX (tej, którą podłącza się do płyty głównej). Tak też uczyniłem - zasilacz wstał. To był super moment ciężkiej operacji - to tak, jakby pacjent wstał po zakończonej operacji na otwartym sercu... :-)


Z prawej prowizoryczne odprowadzanie ciepła, z lewej - miernik wskazuje 12V - wszystko działa... ufff.

Oczywiście to jeszcze nie koniec. Dalsza przeróbka polegała na dodaniu przekaźników, które po włączeniu zasilania włączają dowolne urządzenie zasilane z sieci. Oczywiście przy chłodzeniu wodnym będzie to nasza pompa. Przekaźnik to wydatek około 4 zł i trzeba dokupić jeszcze kawałek kostki elektrycznej. Przekaźnik zamontowałem w środku, a przewody (w których popłynie ~230V, po załączeniu zasilania komputera) wyprowadziłem na zewnątrz do kostki elektrycznej. Kostkę przykręciłem do obudowy zasilacza.
Kolejną sprawą była zmiana wentylatora, bo mimo zastosowania chłodzenia wodnego trzeba przewietrzać resztę zasiłki. Oczywiście wentylator nie musi się już kręcić jak oszalały wydzielając spory hałas. Ja zmieniłem oryginalny wentylator na Arctic Cooling TC Pro z automatyczną regulacją obrotów w zależności od temperatury. W tej konfiguracji wentylator ledwo się kręci, a co za tym idzie jest prawie niesłyszalny.


Tutaj widać przekaźnik.

Czas zamontować blok. Tu będzie widać, co udało mi się wyskrobać - mam na myśli blok.


Tak wygląda blok po zamontowaniu.

Jak widać na fotce blok już jest w zasilaczu. Wszystkie chłodzone elementy zostały odizolowane od siebie przez podkładki silikonowe i podkładki plastikowe pod łebkami śrub. Wszystkie oprócz jednego ... i tu wyniknął pewien problem. Otóż blok dotyka do obudowy, a do niej przykręcone jest uziemienie płytki zasilacza. Zasilacz nie dawał oznak życia. Już miałem cisnąć nim przez okno ze złości, ale jakoś mnie tknęło i odizolowałem jeszcze ten szósty element. I to było to, co tygryski lubią najbardziej - zasilacz wstał.


Dodatkowa izolacja pomogła.

Tak dobiegła końca operacja na otwartym zasilaczu. Reszta to już kosmetyka. Jak pisałem wcześniej - zmieniłem oryginalną obudowę, ponieważ stara została mocno pocięta - większość z Was widziała zapewne moją przeróbkę polegającą na wciśnięciu do środka ogromnego wentylatora 120 mm. Obudowę pomalowałem na szary matowy kolor. Na wentylator założyłem ładny chromowany, druciany grill zamiast oryginalnej wytłoczki z blachy, której się pozbyłem.


Zasilacz w całej okazałości.

Zakończenie

Cała modyfikacja została wykonana w ciągu jednego wieczoru (nie licząc wykonania bloku) i nie sprawiła większego problemu, z wyjątkiem tego izolowania od obudowy. Po kilku dniach wpiąłem zasilacz do układu W/C i przetestowałem go już na komputerze. Wszystko działa OK.

Co dała mi taka przeróbka? Otóż większość z Was pomyśli o ciszy i po części ma rację. Porównując zasilacz przed i po przeróbce to nie ma co wątpić w zalety tego rozwiązania. Niemniej jednak oprócz ciszy zyskałem jeszcze jedną rzecz - po zabiegu zasilacz umożliwiał mi podkręcenie procesora o kolejne 88 MHz (wcześniej 1533@2000MHz, a po zabiegu 1533@2088 MHz) dając zadziwiająco stabilne, jak na tą klasę zasilacza, napięcia. Przypominam, że jest to Megabajt 350W :-P. Myślę, że powodem tego jest zapewnienie niskiej temperatury pracy najważniejszych dla zasilacza elementów, jakimi są stabilizatory napięcia.
Kolejną rzeczą jaką zyskałem, to satysfakcja - uwierzcie mi, byłem niezmiernie dumny z tego, że ta modyfikacja się udała.


© Mariusz Kidacki ,,Tajemnice Windows"